O Czesławie
Miłoszu rzecz
Radowaliśmy
się doskonałością czerwcową
Szetejnie na
cymbałach synowi grywało
Noc w
matczynej kołysce - leżała pociecha
Spoczęła na
chmurze
Tej
błękitnej dziecina
W
słoneczniku okryta blaskiem słonecznym
Świeża jak
trawa niedawno zasiana
Odziana
nitkami szemrzących liter
Jeno
wskazówki mijały zenit
Mnożąc przez
ułamek sekundy
Tysiąc mil
choćby morskich
Nie poznać
miał nikt inny
Co znaczy
martwe z dobrodziejstw palce
Smugi druku
zasnęły pod gęsimi rzęsami
Balet słów,
w nim drugi – bogatszy
W ciszy
wrzasków czekając na swego Mistrza
Nie ma
pustki, łez i strachu
Zegar
krzyknął trzy razy
Brak łez
skradzionych
Skradzionych
łez brak
Brak chwili
słabości
Ostatni ślad
twej obecności
W świetle
złudzeń żadnych zmian
Istnieje
jedynie sierpniowa miłości przystań
I pamięć
wciąż spragniona
Zebrana w
historię dwutysięcznego czwartego
Zegar
krzyknął ze dwa razy
Wciągnął
powietrze do kolejnego - krzyku
Otworzywszy
bramy światła promiennego
Krzyknął
siódmy raz - pamiętajcie dzień sierpniowy
Płynący na
przekór wszystkim
Przez wąską
cieśninę - smętnie mruga przez firanki
Zbudził
zdania porwane przez potok
Potok
uniesień zadomowiony pomiędzy myślami
Zegar stanął
- czternastego
Dwa tysiące
czwartego
Roksana
Bachowska
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.